Dziś
 Tłusty Czwartek, więc namówiona przez męża usmażyłam faworki. Sama 
zrobiłam je po raz pierwszy, bo do tej pory zawsze jadłam te, które 
przygotowywała moja mama. Tym razem musiałam zrobić je sama, chociaż 
podchodziłam do nich z wielką niepewnością. Teraz sama się sobie dziwię i
 nie wiem, czego właściwie się bałam. Okazało się bowiem, że faworki 
wcale nie są takie trudne do zrobienia. Ciasto łatwo dało się wyrobić, 
rozwałkować no i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu tłuszcz wcale nie 
kipiał, tak jak się tego spodziewałam znając doświadczenia mamy w tym 
względzie. Miałam już nawet przygotowanego obranego i pokrojonego na 
ćwiartki ziemniaka, żeby wrzucić go do oleju jeśli będzie zbyt dużo 
piany, a tu niespodzianka: nic takiego się nie stało. Coś mi się wydaje,
 że faworki staną się moim tradycyjnym wypiekiem ostatkowym od tego roku
 ;)
Skorzystałam z przepisu według którego mama robi faworki, a pochodzi on z książki "Kuchnia Polska" z 1959r.
 
Składniki:
- 20 dag mąki pszennej
- 3 żółtka
- szczypta soli
- 4 łyżki kwaśnej śmietany 18%
- 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia (niekoniecznie)
- 1 łyżka spirytusu
Mąkę
 wsypać na stolnicę, zrobić zagłębienie, do którego dodać śmietanę, 
żółtka, szczyptę soli i ewentualnie proszek do pieczenia. Wszystkie 
składniki wymieszać, wlać łyżkę spirytusu i wyrobić elastyczne, gładkie 
ciasto.
Następnie ciasto rozwałkować na grubość ok. 1-2mm. 
Ewentualnie można lekko podsypać ciasto mąką (ja nie musiałam). Kroić 
radełkiem lub nożem na paski szerokości 3 cm, a potem na ukos, na 
kawałki długości 6-7 cm. Na środku każdego kawałka zrobić niewielkie 
nacięcie, przez które należy przewlec jeden koniec faworka robiąc jakby 
kokardkę. Tak przygotowane faworki przykryć ściereczką, żeby nie 
wysychały.
W szerokim garnku rozgrzać olej - jeśli wrzucony 
kawałek ciasta od razu podpłynie do góry i zacznie się rumienić, to 
znaczy, że temperatura do smażenia jest już odpowiednia. Wkładać faworki
 porcjami, smażyć z dwóch stron na złoty kolor przekręcając je 
delikatnie widelcem.
Usmażone faworki wyjmować łyżką cedzakową na
 talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, aby osączyć je z tłuszczu. Każdą
 wyjętą porcję posypać obficie cukrem pudrem.
Smaczne zarówno kiedy są jeszcze ciepłe, jak i zimne.
 
